Wolontariusz Witek i pani Jadwiga z Łodzi
Dzielimy się rozmową z panią Jadwigą i wolontariuszem Witkiem – uczestnikami Programu „Obecność” z Łodzi. Zapraszamy do lektury.
– Nasza relacja trwa od sierpnia 2023 roku. Poznaliśmy się w ZOO podczas „Wakacji jednego dnia” organizowanych przez Stowarzyszenie. Ja wtedy jeszcze nie miałem podopiecznej, a pani Jadwiga nie miała wolontariusza. – opowiada Witek.
– Kiedy usłyszałam, że na wycieczce będzie mi asystował pan Witek, to pomyślałam, że może to będzie stary zrzęda, będzie mi marudził, a tu przychodzi taki młody, grzeczny, uprzejmy człowiek. Słowo ludzkie nie wypowie, jaka jestem zadowolona. – mówi pani Jadwiga.
– Nie stary, a młody maruda jej się trafił. – śmieje się wolontariusz. – Bardzo dużo się działo na tych „Wakacjach jednego dnia”. Ale jedno, co dobrze pamiętam to to, że pod koniec zwiedzania, mieliśmy niecałe 10 minut do przyjazdu transportu medycznego, a nie wiedzieliśmy, jak się wydostać z tego ZOO i biegłem z wózkiem z panią Jadwigą, żeby dostać się do wyjścia.
– Na naszych cotygodniowych spotkaniach spędzamy czas na rozmowie. Ja opowiadam, jak byłam piękna i młoda, gdzie mieszkałam, gdzie przebywałam, bo Łódź nie jest moim miastem urodzenia i wychowywania się. Jestem poznanianką, a pan Witek jest znad morza. – tłumaczy seniorka.
– Jestem gdyńskim śledziem.
– Po prostu wspominamy sobie, czasem pan Witek pomoże mi coś powiesić, bo ja nie mogę z wózka wspiąć się na wyżyny, więc pan Witek mi pomaga. Wychodzimy też na spacery. Mieszkam w takiej dzielnicy, gdzie dookoła są trzy parki. Mamy Park Pękniętego serca dzieci, vis-a-vis jest park żydowski, potem jest park z kasztanami – mówimy, że idziemy do kasztanowca, bo tam rośnie ich bardzo dużo. Okolica jest ładna i można spacerować.
– Oboje lubimy czytać książki, ale czytamy bardzo odmienną literaturę i nie możemy się wymieniać pozycjami.
– Ja obyczajową czytam, a pan Witek książki filozoficzne i pewnie myśli, że ‘babcia’ nie będzie czytać takich nowoczesności.
– Ja myślę, że do pewnych rzeczy dojdziemy w przyszłości. – uśmiecha się wolontariusz.
– Znajomość z panem Witkiem sprawia, że wreszcie mam na kogo czekać. Bo ja siedzę zamknięta w domu, nie mogę wyjść. Od windy do wyjścia jest osiem stopni i jak ja mam pokonać te osiem stopni? Czekam na pana Witka jak na zbawienie, byleby mnie na tym wózku popychał i żebyśmy wyjechali na spacer. Pan Witek spadł mi z nieba.
– Spokój pani Jadwigi pomaga mi przetrwać tydzień. Spotykamy się w poniedziałki, więc od razu tydzień zaczyna się lepiej. Do wolontariatu zgłosiłem się z pobudek egoistycznych. Tak jak pani Jadwiga nie jestem z Łodzi i gdy tu przyjechałem, chciałem poznać nowych ludzi, bo nie znałem tutaj nikogo. Myślę, jest to nasz wspólny mianownik. Niecały miesiąc po przeprowadzce do Łodzi moja żona znalazła ogłoszenie na Facebooku i zapytała, czy by mnie to nie zainteresowało – tak, zainteresowało mnie i poznałem fajnych wolontariuszy i podopiecznych. Jestem zadowolony.
– Program „Obecność” bardzo pomaga mi poradzić sobie z samotnością. Wyczekuję wizyt pana Witka, bo jestem od ponad dwóch lat „zamknięta” w domu.
– Pani Jadwiga jest osobą spokojną i silną z osobowości i z charakteru – widzę, że się nie poddaje mimo wszystko, sama sobie nawet rzuca wyzwania.
– Jestem bardzo samodzielna, tak mi mówią sąsiadki.
– Jak najbardziej jest, bo przekracza swoje granice, zwłaszcza swojej fizyczności. Nie dość, że jest o jednej nodze, to jeździ na wózku i radzi sobie ze wszystkim. To naprawdę robi wrażenie.
– Sama nie wierzę, że mogę do tego stopnia być samodzielna. Pomaga mi pani, która tylko robi zakupy i zmywa, a resztę ja. Sama śniadanie, obiad i kolację robię, także jestem bardzo z siebie dumna. Podczas wizyty pan Witek herbatki i inne płynne rzeczy donosi do stołu, bo ja z wózka herbatki, czy kawki nie jestem w stanie podać. No to wtedy pan Witek mi pomaga, uzupełniamy się.
– Kiedy usłyszałam, że na wycieczce będzie mi asystował pan Witek, to pomyślałam, że może to będzie stary zrzęda, będzie mi marudził, a tu przychodzi taki młody, grzeczny, uprzejmy człowiek. Słowo ludzkie nie wypowie, jaka jestem zadowolona. – mówi pani Jadwiga.
– Nie stary, a młody maruda jej się trafił. – śmieje się wolontariusz. – Bardzo dużo się działo na tych „Wakacjach jednego dnia”. Ale jedno, co dobrze pamiętam to to, że pod koniec zwiedzania, mieliśmy niecałe 10 minut do przyjazdu transportu medycznego, a nie wiedzieliśmy, jak się wydostać z tego ZOO i biegłem z wózkiem z panią Jadwigą, żeby dostać się do wyjścia.
– Na naszych cotygodniowych spotkaniach spędzamy czas na rozmowie. Ja opowiadam, jak byłam piękna i młoda, gdzie mieszkałam, gdzie przebywałam, bo Łódź nie jest moim miastem urodzenia i wychowywania się. Jestem poznanianką, a pan Witek jest znad morza. – tłumaczy seniorka.
– Jestem gdyńskim śledziem.
– Po prostu wspominamy sobie, czasem pan Witek pomoże mi coś powiesić, bo ja nie mogę z wózka wspiąć się na wyżyny, więc pan Witek mi pomaga. Wychodzimy też na spacery. Mieszkam w takiej dzielnicy, gdzie dookoła są trzy parki. Mamy Park Pękniętego serca dzieci, vis-a-vis jest park żydowski, potem jest park z kasztanami – mówimy, że idziemy do kasztanowca, bo tam rośnie ich bardzo dużo. Okolica jest ładna i można spacerować.
– Oboje lubimy czytać książki, ale czytamy bardzo odmienną literaturę i nie możemy się wymieniać pozycjami.
– Ja obyczajową czytam, a pan Witek książki filozoficzne i pewnie myśli, że ‘babcia’ nie będzie czytać takich nowoczesności.
– Ja myślę, że do pewnych rzeczy dojdziemy w przyszłości. – uśmiecha się wolontariusz.
– Znajomość z panem Witkiem sprawia, że wreszcie mam na kogo czekać. Bo ja siedzę zamknięta w domu, nie mogę wyjść. Od windy do wyjścia jest osiem stopni i jak ja mam pokonać te osiem stopni? Czekam na pana Witka jak na zbawienie, byleby mnie na tym wózku popychał i żebyśmy wyjechali na spacer. Pan Witek spadł mi z nieba.
– Spokój pani Jadwigi pomaga mi przetrwać tydzień. Spotykamy się w poniedziałki, więc od razu tydzień zaczyna się lepiej. Do wolontariatu zgłosiłem się z pobudek egoistycznych. Tak jak pani Jadwiga nie jestem z Łodzi i gdy tu przyjechałem, chciałem poznać nowych ludzi, bo nie znałem tutaj nikogo. Myślę, jest to nasz wspólny mianownik. Niecały miesiąc po przeprowadzce do Łodzi moja żona znalazła ogłoszenie na Facebooku i zapytała, czy by mnie to nie zainteresowało – tak, zainteresowało mnie i poznałem fajnych wolontariuszy i podopiecznych. Jestem zadowolony.
– Program „Obecność” bardzo pomaga mi poradzić sobie z samotnością. Wyczekuję wizyt pana Witka, bo jestem od ponad dwóch lat „zamknięta” w domu.
– Pani Jadwiga jest osobą spokojną i silną z osobowości i z charakteru – widzę, że się nie poddaje mimo wszystko, sama sobie nawet rzuca wyzwania.
– Jestem bardzo samodzielna, tak mi mówią sąsiadki.
– Jak najbardziej jest, bo przekracza swoje granice, zwłaszcza swojej fizyczności. Nie dość, że jest o jednej nodze, to jeździ na wózku i radzi sobie ze wszystkim. To naprawdę robi wrażenie.
– Sama nie wierzę, że mogę do tego stopnia być samodzielna. Pomaga mi pani, która tylko robi zakupy i zmywa, a resztę ja. Sama śniadanie, obiad i kolację robię, także jestem bardzo z siebie dumna. Podczas wizyty pan Witek herbatki i inne płynne rzeczy donosi do stołu, bo ja z wózka herbatki, czy kawki nie jestem w stanie podać. No to wtedy pan Witek mi pomaga, uzupełniamy się.