Warto być. Po prostu. Relacja Justyny i pani Ireny z Lublina
Czas podarowany drugiemu człowiekowi ma wielką wartość
Wolontariat to nie tylko pomoc – to przede wszystkim obecność, relacja i wzajemne towarzyszenie. Historia Justyny, wolontariuszki i koordynatorki z Lublina, oraz pani Ireny – seniorki, z którą przyjaźni się już prawie cztery lata – jest tego pięknym przykładem.
Ich wspólna droga pełna jest wzruszających spotkań, codziennych rozmów, śmiechu i łez. To opowieść o tym, jak ogromną wartość ma czas podarowany drugiemu człowiekowi, i jak taka relacja potrafi wzbogacić obie strony.
Zapraszamy do przeczytania niezwykłego świadectwa przyjaźni, która powstała dzięki Stowarzyszeniu mali bracia Ubogich.
Bliskość, która zmienia życie
Nasza znajomość trwa już prawie 4 lata. Razem z panią Irenką udzielałyśmy wywiadów do mediów, brałyśmy udział w świątecznych spotkaniach, wycieczkach i różnych wydarzeniach, podczas których poznałyśmy wielu wspaniałych ludzi.
Ale chyba najbardziej cieszę się z naszych indywidualnych spotkań – w domu pani Irenki, pełnym pamiątek i historii. Tam każda rzecz ma swoje miejsce i znaczenie, bo przypomina kogoś lub coś ważnego.
Czasem milczymy, czasem coś razem oglądamy, śmiejemy się, rozmawiamy o trudnych sprawach i wymieniamy poglądy. Spędzamy razem wiele wyjątkowych chwil – święta, urodziny, imieniny, Dzień Babci… A w tym roku pani Irenka „ustanowiła” nawet Dzień Wnuczki specjalnie dla mnie.
Taka jest nasza przyjaźń – jedyna w swoim rodzaju, nie do zastąpienia. Uczymy się od siebie nawzajem różnych rzeczy: przepisów kulinarnych, rozwiązywania zagadek i łamigłówek, obsługi telefonu, czytania wierszy, śpiewania piosenek… i wielu innych drobiazgów, których nie sposób zliczyć.
W oczach pani Irenki widzę doświadczenie i mądrość, troskę i czułą opiekę.
Zdarzają się też trudniejsze momenty – wynikające z wieku pani Irenki (99 lat) i jej problemów zdrowotnych. Ale i z tym sobie radzimy. W końcu jesteśmy częścią Stowarzyszenia mali bracia Ubogich, gdzie wolontariat dla Osób Starszych polega przede wszystkim na tym, żeby towarzyszyć i po prostu być.
I chociaż wiem, że kiedyś przyjdzie ten moment, że zadzwonię do pani Irenki i nie usłyszę: ”kłaniam się, kłaniam kochanie” i serce mi wtedy pęknie i poleją się łzy, tak jak teraz kiedy to opisuję, to chce się cieszyć każdym wspólnym spotkaniem, wspólną kawą z ciepłym mlekiem.
Seniorzy w relacjach z wolontariuszami dają coś bezcennego – wdzięczność, serce i samych siebie. My z panią Irenką dajemy sobie nawzajem naprawdę dużo. Obie to wiemy, obie to doceniamy i żadna z nas nie zamieniłaby tej relacji na żadną inną. Jesteśmy ogromnie wdzięczne, że nasze drogi spotkały się właśnie w mbU – i że dziś możemy dzielić ze sobą kawałek życia.
