Nasze imiona mają moc: Pani Bożena z Łodzi #PodarujWigilię
Pani Bożenka z Łodzi zapytana o historię swojego imienia, domyśla się, że jako pierwsze dziecko rodziców nadano jej imię „Bożenna”, chcąc uczcić i podkreślić, że jestem darem Bożym. Już jako dorosła osoba zmieniła swoje imię na „Bożena”, nadając mu bardziej współczesne brzmienie.
– Jakie skojarzenia ma pani Bożena ze Świętami Bożego Narodzenia?
– Od zawsze święta w mojej rodzinie były mocno tradycyjne. Na kolację na naszym stole zawsze było 12 potraw postnych, a wszystkiego trzeba było spróbować, choć akurat mnie nie trzeba było do tego namawiać! Tata zawsze kładł sianko pod obrus, a karp był podawany w każdej możliwej postaci: smażony, w galarecie, na słodko i na ostro. Z babcią uwielbiałyśmy przygotowywać makiełki i łazanki. Oczywiście była też kapusta z grochem, a zanim się ugotowała, tata rzucał grochem o ścianę – zgodnie ze staropolską tradycją, by nigdy niczego nie zabrakło w domu ani w rodzinie. Lepiliśmy pierogi z grzybami, a zupę grzybową z łazankami zawsze przygotowywała babcia. Nie mogło zabraknąć także śledzi w różnych postaciach.
Do kolacji siadaliśmy odświętnie ubrani: w białe wykrochmalone bluzki i koszule. Stół przykrywał biały, lniany obrus. Choinka – zawsze żywa, sięgająca sufitu – była przynoszona przez tatę i wspólnie ją ozdabialiśmy. Robiliśmy papierowe łańcuchy i inne dekoracje, a z czasem pojawiły się cukierki w świecących papierkach, które również wieszaliśmy na drzewku. Po kolacji, zanim ruszyliśmy na Pasterkę, śpiewaliśmy kolędy. Tata grał na gitarze, brat na akordeonie, babcia na grzebieniu, a ja trochę na skrzypcach, choć nie lubiłam tego instrumentu. Następnie tata przebierał się za Mikołaja, a my otwieraliśmy prezenty. Rodzice zawsze bardzo się starali – dostawaliśmy łyżwy, narty, kiedyś rower, a raz nawet tata zdobył sanki.
– A jak dzisiaj obchodzi Pani święta?
– Dziś święta wyglądają inaczej – wszystko można kupić gotowe: potrawy, choinkę, ozdoby. Spędzam je z rodziną – córką, wnuczką i zięciem, choć nie zawsze razem fizycznie, bo córka mieszka w Holandii. Mimo że jest zupełnie inaczej, doceniam to, co mam, i cieszę się atmosferą świąt. Uważam, że najważniejsze jest to, co czujemy w sercu, bo to my sami tworzymy świąteczną atmosferę.
Wielu seniorów uczestniczących w Programie „Obecność” wspomina święta jako duże spotkania rodzinne, kiedy cała rodzina zasiadała przy jednym stole. Święta spędzone w samotności, wypełnione ciszą, są dla nich niezwykle trudne. Chcemy to zmienić. Od kilku lat organizujemy wyjątkowe świąteczne spotkania i wizyty domowe dla samotnych seniorów, bo Boże Narodzenie to czas, w którym każdy powinien poczuć radość i spokój oraz usłyszeć życzenia skierowane bezpośrednio do siebie.
#imionamająmoc #podarujwigilie